Tej wiosny pogoda płata nam figle. Jednego dnia nie mogę usiedzieć na tyłku i pełna energii snuję plany, a drugiego dnia rzucam mięsem pod nosem i kombinuję, czym można by wypełnić deszczowe dni, zwłaszcza dzieciakom. Nie wspominając, jak taka pogoda daje w kość osobom ze skłonnościami do migreny... I tak zamiast rozpocząć górskie wędrówki (a pogoda musi być idealna, bo przecież zaczęliśmy targać ze sobą syna), przeprosiłam się z szydełkiem. Jeszcze nie wiem, czy to już tym razem się polubimy, ale staram się być dla niego wyrozumiała i cierpliwa (o ile to możliwe). A rozpoczęcie przygody z szydełkowaniem wcale nie jest takie proste, no bo jak tu wybrać spośród tylu kolorów, na jaki schemat się zdecydować? Moje rozterki trwały niemal 2 tygodnie, po czym wygrały biel, mięta i turkus. Początkowo miał to być pled, ale skoro kobieta zmienną jest, a ja jestem stuprocentową kobietą, to odmieniło mi się ;-) Pled będzie, ale w inny wzorek, a o postępach będę Was informować od czasu do czasu. Trzymajcie kciuki, żeby nie zabrakło mi zapału!
A tak poza tym... nadal robię blaszki - nowe wzory w fazie projektu; nadal haftuję - utknęłam na wzorze Dimensions Wreath for All Seasons, a konkretnie na gwieździe betlejemskiej, która w środku lata z pewnością wywoła u mnie tęsknotę za Bożym Narodzeniem (szkoda że nie zaczęłam sobie wyszywać w zgodzie z porami roku!); nadal myślę o remontach - przedpokój i jadalnia proszą się o lifting; nadal mam na kolejce kilka mebli do przemalowania (i jakoś nie mogę się do tego zabrać).
I dużo tych "nadal" mogłabym wymieniać, ale za dużo bym się rozpisała.
Ściskam Was i do następnego!
A tak poza tym... nadal robię blaszki - nowe wzory w fazie projektu; nadal haftuję - utknęłam na wzorze Dimensions Wreath for All Seasons, a konkretnie na gwieździe betlejemskiej, która w środku lata z pewnością wywoła u mnie tęsknotę za Bożym Narodzeniem (szkoda że nie zaczęłam sobie wyszywać w zgodzie z porami roku!); nadal myślę o remontach - przedpokój i jadalnia proszą się o lifting; nadal mam na kolejce kilka mebli do przemalowania (i jakoś nie mogę się do tego zabrać).
I dużo tych "nadal" mogłabym wymieniać, ale za dużo bym się rozpisała.
Ściskam Was i do następnego!
i bardzo dobrze, ze masz tyle planów i tyle celów do zrealizowania, to daje kopa, adrenalinę, motywację i chęć do życia ;)
OdpowiedzUsuńte szydełkowe kwadraty są obłędne, obłędne, zakochałam się <3
blaszki wiadomo, jak nie zazdroszczę, to Tobie zazdroszczę, buhahahaha :D
Dokładnie tak, najlepiej mieć wszystko rozplanowane, jakieś cele... to motywuje, żeby zebrać się do kupy. A co do blaszki... wszystko w swoim czasie ;-) Buziaki!
UsuńWiem, powtarzam się ale po prostu cudne są te Twoje kwadraciki:-) I kolorki fantastycznie dobrane. Z niecierpliwością czekam na efekt końcowy. Mi też się marzy zabrać się za szydełko, ale najpierw studia:-(((( Przez te nieszczęsne studia też mogłabym wiele takich nadal niezrealizowanych projektów wymienić...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)
Ja w ogóle to się dziwię, że Ty nie potrafisz szydełkować. Przecież spod Twoich rąk cudeńka wychodzą! Niestety czasem trudno ogarnąć wszystkie swoje pasje, wiem to po sobie. Na wszystko przyjdzie czas! Buziaki!
UsuńAleż piękne kolory tu zestawiłaś. Blaszka jak zwykle - rewelacyjna!
OdpowiedzUsuńDziękuję, tak mi ostatnio miętowo i turkusowo ;-) Pozdrawiam cieplutko!
UsuńPiękne :) idealnie dobrane kolory :)ile ja mam projektów do zrealizowania ochocho mówię sobie że nie mam czasu ale chyba tak naprawdę po ludzku nie chce mi się :)
OdpowiedzUsuńLudzka rzecz, z czasem przejdzie ;-) Pozdrawiam!
Usuńale cudne kolorki maja te kwadraciki:))))))))))
OdpowiedzUsuńDziękuję Qrko i pozdrawiam :-)
UsuńPlany zawsze powinny być bo nadejdzie chwila na ich realizację :) A twoje pięknie kolorystycznie prace zachwycają. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Nadejdą chęci, to nadejdzie ta chwila, to na pewno :-D
UsuńOj żebyś wiedziała ile ja mam planów... i tak samo - jednego dnia wariuję tak, że np. moja Mama tylko patrzy czy czasami mi moja Mała nie wypadła z brzucha... a następnego nie mam ochoty na nic, nie mówąc o podłym nastroju i fuczeniu na wszystko i wszystkich pod nosem... ;))))))
OdpowiedzUsuńPiękne te szydełkowe maleństwa...
Ściskam!
:)
Edytko, ja w dziewiątym miesiącu kładłam gładź na ścianie. Czyli normalka ;-) Buziaki!
UsuńKolorki fantastyczne! Blaszka super! Powodzenia w tworzeniu pledu :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Oj, przyda się wytrwałość, przyda! Pozdrawiam :-)
UsuńŚliczne kolorki i kwadraciki! Super ci to idzie więc nie wiem dlaczego nie jesteś do końca przekonana co do szydełka :)
OdpowiedzUsuńDzięki Kochana! Z szydełkiem to u mnie jak przypływy i odpływy, może za którymś razem w końcu "zaiskrzy" i zostanie na dłużej ;-)
UsuńLubię takie motywy. Kolory rozkoszne.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam cieplutko!
UsuńKwadraciki prześliczne, cudne mają kolorki. Takie delikatne :) Pled będzie zjawiskowy :) Już się nie mogę doczekać, żeby zobaczyć efekt końcowy :)
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Agness:)
Bardzo piękne kolorki, wygląda wspaniale.
OdpowiedzUsuńPiękne :)
OdpowiedzUsuńNiebiańskie podkładeczki ;) Moje ulubione kolory, jakie delikatne i romantyczne.
OdpowiedzUsuńJak tu romantycznie....a myslałam, że tylko różowy jest taki:)))
OdpowiedzUsuń