Umiem cieszyć się z drobnostek. Z pierdółek. Nie sądzę, żeby to była cecha wrodzona. Podejrzewam nawet, że duży wpływ na takie podejście do życia miały czasy PRL-u, co do których można sobie teraz wyrobić jako taki pogląd oglądając "Zmiennicy" czy "Alternatywy 4" (które zresztą uwielbiam). Albo może lepiej zapytać rodziców, żeby czasem Wam nie przyszło idealizować później tego okresu. Swoją drogą, ciekawe, czy komuś, kto to czyta, zdarzyło się stać w kolejce za kawą i cukrem ;-) Mnie się zdarzyło, taki ze mnie dinozaur (ale tylko metrykalnie!).
Z tęsknym westchnieniem przypomniałam sobie ostatnio te czasy, oglądając w sklepie odkurzacze. No za duży wybór, za dużo opcji! Kiedyś stało się w kolejce i brało się co akurat rzucili na sklep. Nie szkodzi, że dajmy na to czekałaś na odkurzacz, a przyszły pralki. Brało się bez gadania i cieszyło, bo miałaś szczęście, że wystarczyło dla ciebie towaru. Jeden model, ruski na dodatek; kiedy zaczęła wirować zdawało się, że zaraz w kosmos wystartuje, tyle robiła hałasu. A teraz idź do sklepu to od razu pełno dylematów - filtr taki czy taki; czy ten tańszy model to czasem nie jakiś szajs, co to od razu się zepsuje, albo czy czasem za ten droższy nie przepłacę, skoro ma podobne funkcje, co ten tańszy...
No, ale o drobnostkach miało być... O tym, jak skakałam z radości, że w sklepie pojawił się w końcu mój wymarzony imbryczek, na który sumiennie odkładałam piątaki. O tym, że znalazłam fajny przepis na gofry. Że wiosenny trawnik znowu zrobił się niebieski od szafirków i że wiosna zaskoczyła pana z kosiarą jak zima drogowców, bo na szczęście jeszcze się tam nie pojawił. Że przede mną nowe wyzwania i cele... I energii więcej, czego mi najbardziej ostatnio brakowało.
Do tego, że polubiłam markę Krasilnikoff chyba już nie trzeba nikogo przekonywać ;-) Uwielbiam łączyć te skorupki z kolorową ceramiką Mynte. Moje pierwsze zdobycze pokazywałam Wam TUTAJ i TUTAJ. Kiedy na stole robi się tak kolorowo, trudno się nie uśmiechnąć. Od razu robi się przyjemniej, a wspólny podwieczorek urasta do rangi małego święta. Dzieciaki się licytują, kto dzisiaj pierwszy wybiera kolor talerzyka (córka oczywiście oburzyła się, że nie kupiłam jeszcze różowego zestawu) i smak herbaty. Jako że nie dorobiłam się jeszcze cukierniczki do kompletu, przestałam dosładzać dzieciakom herbatę (nauczone przez babcię) i jakoś wcale się o to nie dopominają. A i mąż nie dosładza, bo nie chce mu się wstawać po cukier. Jest banan na twarzy i jest dobrze :-)
Imbryczek cudny! Ja pamiętam kolejki w sklepach (trauma z dzieciństwa), mama stawiała mnie w długiej kolejce i szła kupować coś innego, a ja, cała w nerwach, czekałam, czy zdąży wrócić... a jak nie wróci to co mam kupić...
OdpowiedzUsuńNo właśnie, trudno było pojąć, że stoi się w kolejce, a nie wiadomo za czym ;-) Pozdrawiam!
UsuńKochana ze mnie tez jest donozaur a raczej tyranozaur rocznik 1979 styczen ;)Jestem starsza od węgla hihi.Pamietam kolejki za cukrem ,pomaranczami i ogólnie za wszystkim.Ale uwazam ze to były lepsze czasy. Ten wyczekany w kolejce i zdobyty w boju pomarancz smakował wyśmienicie.Nie to co teraz;) A powracając do Twojej porcelany tez uwielbiam Krasilnikoff.Te ich gwiazdki sa magiczne.Imbryczka nie posiadam i zazdroszczę;)
OdpowiedzUsuńNo to niech żyje rocznik '79 ;-) Ja też wspominam te czasy z rozrzewnieniem, w końcu to okres naszego dzieciństwa. I właśnie dlatego raczej będziemy ten okres idealizować. Gdybyśmy były ciut starsze, na pewno byłoby inaczej. Ileż to się musieli nasi rodzice nakombinować, żeby jakoś żyć... Buziaki Ada!
Usuńhihih...ja stałam..i brałam co popadło...za pierwszą wypłatę kupiłam wystany w kolejce mikser z młynkiem do kawy...choć nie wiedziałam za czym stoję....i jaka radość ,że do mnie doszedł....wzięłam ostatni:))))))) piękne skorupki...ja w trakcie kompletowania serwisu ikeowskiego...biały szary,,,jeszcze tylko różowe skorupki(arv)
OdpowiedzUsuńPamiętam, młynek to był szał. Zawsze spotykał mnie zaszczyt obsługiwania tego urządzenia :-D
UsuńCo do skorupek - metoda stopniowego kompletowania zastawy jest naprawdę świetna, nie trzeba od razu wszystkiego kupować. Dla mnie też każda wizyta w Ikei to dodatkowa szklaneczka czy słoiczek, i tak już od paru lat. Pozdrawiam cieplutko!
Piękny zestaw stworzyłaś :) Pamiętam czasy prl - owskich kolejek, sama nie raz w nich stałam wtulona w mamy palto.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia, Marta
Dziękuję :-*
UsuńA ileż znajomości zawierało się w tych kolejkach! ;-) Buziaki!
Ja byłam za mała żeby stać w kolejkach i nie pamiętam tych czasów.
OdpowiedzUsuńŚwietne skorupki!
Pozdrowionka
Dziękuję :-)
UsuńMoże to i dobrze, że urodziłaś się później. Zawsze uważałam, że osoby urodzone później miały lepszy start, więcej możliwości. Pozdrawiam cieplutko!
Pamiętam, pamiętam i co najważniejsze, mimo niedogodności byłam szczęśliwa. To, co dzisiaj jest codziennością, kiedyś było świętem. Świąteczna szynka też smakowała inaczej. Nie żebym jakoś specjalnie tęskniła za przeszłością, ale dzisiaj jestem odporna na wiele pierdół, czy też bajerów. Nie umieram odcięta od telefonu, zmywarka mi niepotrzebna itd. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńU mnie to chyba działa w drugą stronę, korzystam ;-) Ale staram się nie zapominać o drobiazgach, potrafię się cieszyć najmniejszą pierdółką. A znam wielu takich, których stać na więcej i którzy nie potrafią się cieszyć tym co mają; inaczej poustawiane priorytety i malkontenctwo.
UsuńPS. Zmywarka czasem by się przydała ;-) Pozdrawiam!
Warto było odkładać te piątaki :) Dobrze że to nie czasy PRL ,że można wybierać i przebierać .Tylko tych piątek mogło by być więcej :) Bardzo lubię tu do Ciebie zaglądać ,pełno inspiracji !!! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPewnie, że warto! Nawet mąż mi odkłada te piątaki haha
UsuńCieszę się, że lubisz tutaj zaglądać; bardzo, bardzo mi miło :-) Buziaki!
Pamiętam smak tamtych wystanych pomarańczy. Nigdy potem tak nie smakowały. A drobnostki cieszą mnie najbardziej, szczególnie takie darowane od serca. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa w ogóle pomarańczy nie pamiętam, jedynie banany, które w ogóle mi nie smakowały ;-) Pozdrawiam!
UsuńMama zawsze mi dawała pieniądze i mówiła: jak będziesz wracała ze szkoły i coś rzucą, to weź. I tak na przykład po kilku miesiącach mama miała cały tapczan waty.....
OdpowiedzUsuńHahaha niezłe! Ja pamiętam tapczany pełne papieru toaletowego. Cóż to był za rarytas!
UsuńPozdrawiam :-)
Bardzo lubię kubaski Krasilnikoff,mimo,że mam tylko dwie sztuki ;p Ale już myślę nad powiększeniem kolekcji,tym bardziej,że są już kubki z uszkiem :)
OdpowiedzUsuńNo a mój talerzyk-biedak-poległ podczas remontu i tyle było radochy z niego ;/ Chyba już drugi raz nie będę miała takiego fuksa żeby w ciuchu kupić talerz IL ;/
Pozdrowionka :)
Ja wolę te bez uszka, bo łatwiej je przechowywać ;-)
UsuńPech z tym talerzykiem... Ale mogę się założyć, że IL jeszcze u Ciebie zagości, bo ta ceramika uzależnia ;-) Buziaki!
Wspaniałe drobnostki :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOwszem ;-) Buziaki! :-*
UsuńZe mnie też jest prawdziwy dinozaur bo nie raz przyszło mi w kolejce stać...najgorzej było w soboty ponieważ mama budziła nas bardzo wcześnie i kazała iść i trzymać jej kolejkę u rzeźnika! I tak co druga sobota na zmianę z bratem. Jak ja tego nienawidziłam...wokół nas było zawsze pełno bab, które obgadywały wszystkich sąsiadów i zawsze próbowały Cię z kolejki wysiudać! Oj swoje przeszłam:-)
OdpowiedzUsuńPiękny prezent sobie zrobiłaś:-) Ja również uwielbiam skorupy wszelkiego rodzaju i wydaję na nie wszystkie zaoszczędzone pieniądze:-)
Pozdrawiam:-)
Było na swój sposób wesoło Anitko ;-)
UsuńTy masz wspaniałą kolekcję skorupek, nie można się napatrzeć. I masz dość miejsca, żeby je wyeksponować, mi tego ogromnie brakuje. Buziaki!
Imbryczek cudo! Herbatka pewnie smakuje jakoś odświętnie inaczej tak podana prawda? Też bardzo kręcą mnie skorupki wszelkie więc podzielam Twoją radość, pozdrowionka!
OdpowiedzUsuńJest zupełnie inaczej, taki codzienny rytuał parzenia herbatki daje dużo radości... Ot, niby zwykły imbryczek, a jednak daje tyle wrażeń zmysłowych i estetycznych... Pozdrawiam cieplutko!
UsuńDziękuję, zajrzę :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa także jestem dinozaurem;))) Imbryczek boski!!!
OdpowiedzUsuńTo przybijam piątkę! ;-) Pozdrawiam!
UsuńNieźle się ubawiłam, czytając komentarze dinozaurów!!!???.....Och, to ja już powinnam wyginąć, jak te prawdziwe dinozaury.....hehe. Ja pamiętam dużo wcześniejsze czasy i właściwie wspominam je z sentymentem. To co było niemiłe, rozmyło się w czasie, pozostały te fajne wspomnienia, dzieciństwa, młodości. Przełożyło się to na życie teraz, potrafię cieszyć się z najmniejszych drobiazgów i żal mi ludzi, którzy ciąge czekają na coś wielkiego, że dopiero wtedy będą szczęśliwi choć na dobrą sprawę nie potrafią odpowiedzieć co to ma być........to COŚ wielkiego. Śliczny imbryczek, w ogóle wszystkie Twoje zdobyczne "skorupki" śliczne. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak mówisz - wiele osób idealizuje ten okres, ja zresztą też, ale chyba tylko dlatego, że przypadł na okres mojego dzieciństwa ;-) Znam też wiele ludzi, którzy ciągle są niezadowoleni, pomimo że wiele osób chciałoby znaleźć się w ich sytuacji. Albo i takich, którzy narzekają, ale z drugiej strony nic nie robią, żeby zmienić swoją sytuację. I ich wyróżnikiem jest właśnie to, że nie potrafią cieszyć się z drobnostek, na które składa się nasze życie. Nie potrafią wyjść do ludzi, uśmiechnąć się, wystawić twarzy do słońca... Ech! Tutaj chyba jeszcze trzeba urodzić się optymistą ;-)
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Pamiętam i ja czasy kolejek :)) Najbardziej utkwiło mi w pamięci, kiedy przed świętami rzucali do sklepów czekoladowe cukierki, pomarańcze i banany....ale wtedy smakowały :) Takie wymarzone, wystane i bardzo niedostępne :)))
OdpowiedzUsuńPodpisuję cię pod Twoim cieszeniem się z drobiazgów...mam tak samo i każdemu polecam. Dzięki takiemu podejściu do życia, nawet najzwyklejsze chwile stają się piękniejsze i wyjątkowe :)
Pozdrawiam cieplutko, Agness:)
A mi banany nie smakowały, dokładnie pamiętam ten dzień, kiedy mama je kupiła. Każdy próbował i każdy się dziwił, że ludziom takie coś smakuje ;-)
UsuńZgadzam się, z takim podejściem żyje się przyjemniej!
Buziaki!
Chyba też zaczne odkładać piątki bo w imbryczku zakochałam sie od pierwszego wejrzenia, jest idealny!!! Zresztą nie one jeden, masz mnóstwo wspaniałych i zachwycających naczyń.
OdpowiedzUsuńJa równiez potrafię się ccieszć drobnostkami, taki mój urok i szczęście jednocześnie, zamiast chodzić ze zwieszoną głową cieszę się tym co mnie otacza :)
buźka, papa
Dziękuję :-) Idealny, wymarzony, taki jaki chciałam :-)
UsuńKompletuję sobie konkretnie te skorupki i dzięki temu unikam dodatkowych pokus, kiedy buszuję gdzieś po sklepach. Nie zastanawiam się, czy coś kupić, bo wiem, że nie będzie pasować do reszty i tyle, a właśnie to chciałam osiągnąć, żadnych przypadkowych kubków. Dodatkowym argumentem jest to, że nie mam na to miejsca ;-)
Dokładnie taką sobie Ciebie wyobrażałam - radosną, pełną przyjaznej energii :-) Buziaki!
genialny wpis, wpadnij też do mine ekologiczny wypas owiec
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńPięna kolekcja, moja droga! :) A szczęście składa się z cieszenia się małymi rzeczami. :) Uściski! Kasia
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Warto zbierać w pamięci takie drobnostki... dokładnie jak te piątaki w skarbonce ;-) Zamiast czekać na wygraną w totka, czyli coś niemal nieosiągalnego, na co czekamy z nadzieją, zaklinając los, że to MUSI mi się przytrafić, można krok po kroku budować swoje szczęście. I nie rozczarować się na końcu, że nie przypadła nam główna wygrana. Ściskam!
UsuńTe kubeczki "be happy" są świetne :) I by pasowały do mojej kuchni... Ech :) Chyba też zacznę odkładać pieniądze :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Polecam tę metodę! Można też sprzedać wszystkie przypadkowe kubeczki i odłożyć na te wymarzone ;-) Pozdrawiam!
Usuńfajny wpis, ciekawie napisany i z pewnością jest to wielki plus, bo trzyma czytelnika przy sobie- taka mała ocenka ode mnie :) jeżeli zechcesz, wpadnij tez do mnie, nie zmuszam :) wypas owiec
OdpowiedzUsuńImbryczek w gwiazdki normalnie mnie zachwyca - wcale się nie dziwię że na niego odkładałaś!
OdpowiedzUsuń