Blaszki, makramy, szydełkowe poduszki.. moje rękodzieło.. Wszystkie zmieściły się dzisiaj w tym poście. Mogłabym powymieniać jeszcze parę innych rzeczy, które stały się wytworem moich rąk. Skąd się bierze to zamiłowanie do rękodzieła? Czy jest to talent albo raczej swego rodzaju choroba, którą można wyssać z mlekiem matki? Mając na uwadze moją mamę, myślę że tak, więc moje dzieci są na pewno obciążone tą chorobą ;-)
Odkąd pamiętam, moja mama wiecznie coś tworzyła, przestawiała meble z kąta w kąt "dla odmiany", zmieniała dodatki, planowała i remontowała. Kiedy szyła, dziergała (na drutach), wyszywała serwetki haftem Richlieu - od razu byłam chętna, żeby nabyć nowe umiejętności. Czego to ja już nie próbowałam... Lepienie z masy solnej, robienie odlewów z gipsu stomatologicznego, szycie filcowych zawieszek, decoupage.. No dużo tego!
Tworzenie uzależnia. Zaczyna się od dreszczyku emocji, kiedy postanawiasz stworzyć coś samodzielnie. Kiedy coś nie wychodzi, a ty jednak się nie poddajesz i drążysz temat, poszukujesz, uczysz się - trenujesz siłę woli. I uczy cierpliwości, bo wymaga poświęcenia sporo czasu na stworzenie czegoś oryginalnego, niepowtarzalnego, mojego. Jeśli po zakończeniu etapu tworzenia jesteś z siebie zadowolony, pojawia się satysfakcja i to też jest coś, czym będziesz się kierować podejmując kolejne wyzwania, cokolwiek ci się ubzdura w następnej kolejności. I na pewno podnosi poczucie własnej wartości, bo.. hej! umiałam! dałam radę! Nie bójcie się próbować czegoś nowego, tak rodzą się prawdziwe pasje!
Tyle razy zaglądałam do Ciebie i przegapiłam te piękne makramy! Blaszki - zawsze podziwiałam (nawet mam 3 szt.:))), poduchy też. Na makramy, które umieściłaś na zdjęciach patrzę z zachwytem!
OdpowiedzUsuńCuda tworzysz!
:)
Podziwiam, podziwiam! Jesteś naprawdę zdolna ;) myślę, że to talent przez duże T, no i trochę jak choroba na pewno też :))
OdpowiedzUsuńwarto próbowac masz rację , najwyżej sie stwierdzi ,że to nie to ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację tworzenie uzależnia coś o tym wiem. Wzdycham w zachwycie nad Twoimi wytworkami. Makramy piękne! U mnie sznurki leżą i czekają na przypływ wolnego czasu.
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy:)
OdpowiedzUsuńOch, jakie wszystko piękne! Podusie, makramki! Te kolorki! Boskie!
OdpowiedzUsuńTutaj mogę wywnioskować że to troszkę choroba ale tylko odrobinkę :) Nie mam natomiast wątpliwość że u Ciebie to ogromny talent. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTalent przedewszystkim i chyba trochę choroba...nałóg nawet;) Piękne klimatyczne zdjęcia! Poduchy rewelacyjne.
OdpowiedzUsuńZdolna jesteś niesłychanie:-)))) Blaszki wyszły piękne, nie mogę się doczekać gdy do mnie dotrą:-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-)))
U mnie w zasadzie też rodzinka swego czasu działała "artystycznie" :))
OdpowiedzUsuńMama dużo robiła na drutach.Tak samo babcia i ciocia. Tato i wujek bardziej plastycznie uzdolnieni.
A rękodzieło to pasja - albo nawet i trochę obsesja ;p
Bo jak się złapie bakcyla to już nie można przestać.
I wciąż się chce coś robić.
A twoje wyroby zachwycają!!!!
Śliczniutkie :)
OdpowiedzUsuńMasz talent.
Pozdrawiam i miłego dnia życzę.
Też staram się wszystkiego spróbowac.Ale to trzeba lubieć.Znam osoby co guzika nie potrafia przyszyc i nie próbują bo nie mają zwyczajnie ochoty.
OdpowiedzUsuńBardzo interesujący artykuł i pięjne zdjęcia:) Doskonale rozumiem zamiłowanie do rękodzieła, ponieważ osobiście uwielbiam tworzyć różne rzeczy. Lubię szyć, wypalać w drewnie, decoupage i wciąż wymyślać nowe rzeczy!
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie spędzam czas na Twoim blogu i będę zaglądać tu częściej. Zapraszam również na mojego bloga: https://edreamsstyle.wordpress.com/
Piękne dekoracje!
OdpowiedzUsuń