Jak to naprawdę jest z tym haftowaniem?
Kiedy pokazuję Wam na blogu wyhaftowane prace, często spotykam się ze stwierdzeniem, że do tego trzeba mieć dużo cierpliwości. Absolutnie nie! Wręcz polecam zacząć przygodę z krzyżykami właśnie tym najbardziej niecierpliwym, których bez przerwy gdzieś nosi. Wierzcie mi, ja przegapiłam kolejkę, w której rozdawano cierpliwość. Nie żeby od razu od haftowania mi jej przybyło, ale zyskuję przez to na innych polach, na przykład wyciszam się, a każdy postawiony krzyżyk porządkuje natłok myśli skuteczniej niż cokolwiek innego.
Może ktoś z Was pomyśli, że to nuda, za długo trzeba czekać na widoczne efekty - przy wyszywaniu dużej plamy jednego koloru faktycznie można zasnąć, ale są na to metody, można skończyć nitkę, wziąć inny kolor i zacząć z innej strony. I to nakręca, coś się zaczyna pojawiać, chcesz wyszyć jeszcze kawałek, żeby zobaczyć, jak całość będzie wyglądać, nawet nie wiesz kiedy mija godzinka... i tylko tyłek cierpnie i przypomina ci o upływie czasu. A wybór wzoru, przygotowywanie kanwy i dobór kolorów muliny to jest rytuał, jak nakrywanie do stołu - kiszki marsza grają, w powietrzu unoszą się apetyczne zapachy, a ty nie możesz się doczekać, kiedy nareszcie usiądziesz i zaczniesz wcinać. Skąd wziąć wzory? Można kupić kanwy z gotowym nadrukiem np. w pasmanterii, znaleźć w internecie wpisując hasło "cross stitch pattern", kupując gazetkę z wzorami lub zaopatrując się w takich sklepach jak TUTAJ . Jeśli chcielibyście zacząć, wystarczy kupić kanwę, igłę z zaokrąglonym końcem i mulinę, do tego wybrany wzór i to wszystko!
Pierwszy krzyżyk postawiłam w podstawówce na zajęciach praktyczno-technicznych, na zasadzie "jak to się robi" i "może kiedyś się przyda". Potem było długo, długo nic, aż wreszcie zdecydowałam się wyszyć coś większego pod wpływem wielkiej pasjonatki haftu Asi , mojej kuzynki, która zresztą też prowadzi bloga (zrobiła sobie długą przerwę w blogowaniu, ale mam nadzieję, że wróci ;-)). Tak się rozkręciłam, że brałam każdy schemat, który wpadł mi w oko. Ale nie każdy wzór trafiał do oprawy i na ścianę, nie każdy pasował, a ileż można wyszywać do szuflady? Bywa, że wyszycie jednego obrazka zajmuje kilka miesięcy, więc szkoda, żeby nasza praca nie oglądała potem w ogóle światła dziennego. Wprowadziłam ostrą selekcję i na długi czas przykleiłam się do serii z miastami świata, którą pokazywałam TUTAJ . Całe osiem lat wyszywania - czy warto dla takiego efektu? Myślę, że tak ;-)
Rozpisałam się za bardzo, a tu jeszcze zdjęcia czekają. To prace, które leżały na dnie szuflady albo takie, które kiedyś gdzieś sobie wisiały, a teraz nie pasują mi do koncepcji. Nie ma wszystkich, bowiem parę prac znalazło nowy dom. Dzisiaj jest ten dzień, w którym znowu wyjrzą na świat ;-)
Aktualnie szukam kolejnego motywu do wyszycia. Kolejny ukończony obrazek czeka na wypranie, prasowanie i sesję, niedługo Wam go pokażę :-)
Aktualnie szukam kolejnego motywu do wyszycia. Kolejny ukończony obrazek czeka na wypranie, prasowanie i sesję, niedługo Wam go pokażę :-)
Uściski!
Wow, no krzyżykowy haft kojarzy mi się z (tak, jestem stara! ;) ) ZPT w podstawówce! :D Nawet nie miałam pojęcia, że takie cuda można w tej technice stworzyć! Piękne!
OdpowiedzUsuńNo faktycznie można przeoczyć, jeśli ktoś nie jest zainteresowany, jak wspomniałam - mnie uświadomiła kuzynka ;-) Dzięki za miłe słowa :-)
UsuńO ja cię! Normalnie jak malowane!!! Szacun :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kochana :-)
UsuńJejku ja TY to pienie opisałaś zgadzam się w 100%. A prace z szuflady - mega mega piękne!!!!!
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś wyszywa, na pewno jest w stanie zrozumieć tę manię ;-) Buziaki!
UsuńAch! Jakie piękne i jaka zawrotna ilość !
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrażeniem!
Czekam na kolejne :D
Dzięki, lata pracy, w sumie to już będzie... 11 lat! Kolejne na pewno powstaną ;-) Buziaki!
UsuńŚwietnie to opisałaś. Wszystko zgodnie z prawdą :) A prac tyle! I to nie takie mini mini!
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Niektóre prace faktycznie wyszywałam długi czas, chyba najbardziej pracochłonna była "Matka Natura", ogrom kolorów, te wszystkie szczególiki, backstitch... Chciałabym teraz znaleźć motyw, który porwał by mnie tak samo jak tamten ;-) Pozdrawiam!
UsuńJa również wyszywałam kiedyś te gotowe projekty, a próbowałaś taki wór bez kolory, polegający na liczeniu krzyżyków? Ja nie, ale moja szwagierka owszem. Wtedy to dopiero jest ciekawość ;-)
OdpowiedzUsuńPrzeważnie korzystam z wzoru liczonego, z nadrukowanych motywów korzystałam tylko na początku ;-)
UsuńWydaje się, że te drukowane na kolorowo obrazki sprawdzają się tylko przy prostych wzorach. Jak coś ma być ładne - to chyba jednak schemat liczony, prawda?
UsuńSzczerze mówiąc nie wyszywałam dużych gotowych motywów (z nadrukiem). Podejrzewam że te droższe, firmowe, mają bardzo dokładny nadruk (patrz link ze sklepem). Ja wolę schematy liczone, ale jakby mi jakiś gotowiec w zestawie z muliną wpadł w oko to chętnie bym się za niego zabrała ;-)
Usuńslicznosci pokazujesz i nawet klimta masz i upadłego Anioła cudnie
OdpowiedzUsuńKlimt to mój ulubiony motyw... hmmm, może by się zabrać za kolejny obrazek do kolekcji? ;-) Dzięki i pozdrawiam!
UsuńPiękne, nie mogę oderwać oczu :)! podziwiam i pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło!
UsuńWszystkie są piękne, ale moje serce skradły koty. Jaki jest tytuł tego obrazka? Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHehe tak myślałam, że koty Ci się spodobają ;-) Niestety nie wiem nawet skąd miałam ten wzór, wyszywałam go chyba z 8 lat temu. Ale napisz do mnie, poszukam, jak jeszcze mam gdzieś to Ci podeślę.
UsuńDziękuję Ci, kochana jesteś!
UsuńPracy ogrom! Zdolne ręce trzeba mieć do takich arcydzieł :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, M.
Dzięki Kochana :-) Pozdrawiam!
UsuńWow... po prostu wow :) z tego zachwytu aż nie wiem co powiedzieć, przepiękne hafty :) Chociaż nadal mi się wydaje, że to zajęcie dla cierpliwych ;)
OdpowiedzUsuńNo wiesz... nie dowiesz się jak nie spróbujesz ;-) Tylko uważaj - to wciąga! Pozdrawiam!
UsuńPrzepiękna robota! Ale moje serce skradł anioł.... i sam motyw i kolory... ;)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię!
:*
Dzięki Edytko :-)
UsuńAleż cudeńka wyszły spod Twojej ręki. W mojej szkole można powiedzieć, że istnieje klub haftu krzyżykowego - dużo osób się tym zajmuje i bardzo często przynoszą swoje prace, jestem zawsze pełna podziwu, szczególnie za cierpliwość. Bardzo mi się efekt końcowy podoba, jednak sama chyba nie maiłabym do tego cierpliwości. Może gdybym spróbowała to pewnie i bym bakcyla połknęła, ale ileż można mieć tych hobby - życia na to wszystko nie starczy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:-)
Zgadzam się, na własnej skórze przekonałam się, że nie da się pogodzić zbyt wielu pasji. Może dlatego mam takie fazy - raz decoupage, raz szycie, przerwy w haftowaniu też nawet miałam. Dzięki za miłe słowa :-) Buziaki!
UsuńCoś pięknego stworzyłaś! Wszystko cudne, ale Matka i dziecko Klimta podbiły moje serce w 100%.
OdpowiedzUsuńWiesz, jestem w stanie sobie wyobrazić, że wbrew pozorom to musi być bardzo wyciszające zajęcie i polecane właśnie dla osób, które nie mają cierpliwości. Skupienie uwagi na jednej czynności dobrze robi na stres i pozwala zgubić choć trochę "nerwowości". Pozdrawiam serdecznie i zazdroszczę talentu:)
Dziękuję :-) Klimta uwielbiam, a co do talentu... myślę, że to nie jest wcale kwestia talentu, uważam że KAŻDY da sobie radę z haftem krzyżykowym, naprawdę! :-)
UsuńAleż cuda, ależ cuda!!! Chylę czoła...:) Ileż pracy! Brawo:))) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńLubię Klimta! Niezły dorobek!
OdpowiedzUsuńPodziwiam!!!!!! Uwielbiam haft krzyżykowy, tylko ja jedną rzecz haftuję kilka lat - a tu taki ogrom prac :-)
OdpowiedzUsuńJak patrzę na te zwierzaki, to sobie myślę, że są podobne do puzzli. Pozdrawiam, DecuPUG :)
OdpowiedzUsuńpiękne! ja zawsze mam problem z zabezpieczeniem tego co zrobię :( moja panna z głową pełną liści ciągle czeka... zaczęłam w ciąży - syn ma już rok, a ja w lesie i ciągle nie mam czasu jej wyciągnąć...
OdpowiedzUsuń