Gdzie byłam jak mnie nie było? Otóż próbowałam się wykurować, w tym leżeć i skupić tylko na zdrowieniu, ale nosiło mnie... Próbowałam się za coś zabierać, chęci były, ale sił brakowało, więc tydzień minął mi raczej na lekkim stresiku, że nie zrobiłam tego, co sobie zaplanowałam...
Przynajmniej z jedną rzeczą mi się udało, a pomogła mi w tym jak zwykle niezawodna Paulina! Jak czegoś potrzebuję, lecę najpierw do niej ;-)
W Dzień Pluszowego Misia, czyli 25.11 mój synuś kończy 6 latek, więc zrobiłam dla niego małą niespodziankę. Na szybko, przed pożarciem, zrobiłam parę fotek torta. Imprezka była wczoraj, bo jak wiadomo, w tygodniu marna szansa, by spotkać się w komplecie z rodzinką.
Po raz pierwszy miałam do czynienia z masą cukrową. Jak to zwykle bywa, zamiast wcześniej zrobić coś na próbę, to porywam się na coś nowego od razu na imprezę i potem zastanawiam się czy wyjdzie... Powiem tak - lekko nie jest ;-) Samo lepienie figurek jest przyjemne, ale obkładanie torta masą - to już wymaga wprawy. Ale jak się będę starać o pracę jako pomocnik cukiernika to zaczątek portfolio już mam :-P
I jeszcze jedna tajemnica - Bomba jest niesmaczna, bo barwiona kawą ;-)
Ważne, że wygląda pięknie :). Na pewno synek zadowolony!
OdpowiedzUsuńCzasami i ja zabieram się za coś pierwszy raz i to jest przeważnie katastrofa :))
Pozdrawiam serdecznie!
Marta
Pewnie że zadowolony! :-) Ale figurek nie chciał jeść ;-)
UsuńCudne torcicho :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Figurki rewelacyjne - wcale nie wyglądają na dzieło początkującej "cukierniczki" ;)
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny, serio mówię, że pierwszy raz. Z figurkami było łatwo, bo kiedyś lepiłam różności z masy solnej ;-)
OdpowiedzUsuńsię nie dziwię że figurek nie chciał zjeść... lepiej się nimi pobawić, u mnie pewnie byłoby to samo, a jeszcze kuzyn - fan gdyby takie cóś widział, cudne :)
OdpowiedzUsuń